wtorek, 8 października 2013

Zaczęła się jesień więc czas na balkonowe podsumowania. Powoli żegnam się z letnimi kwiatami i zastanawiam się co będzie dobrym pomysłem na balkon. Czy wogóle jest sens coś jeszcze robić?

Pierwszy sezon na balkonie niestety przyniósł kilka niepowodzeń i nauczek na przyszłość.
Po pierwsze surfinie.
Zawitały do mnie dwie piękne wielkie wiszące donice, które codziennie podlewałam i zasilałam nawozem. Kwitły pięknie, robiły się jeszcze większe, aż nagle jedną zaczął trafiać szlag. Liście zaczęły brązowieć i usychać. Ponieważ nie dopatrzyłam się żadnych pełzających, biegających czy fruwających robali, założyłam że kwiata dopadł jakiś grzyb. Spryskałam więc preparatem grzybobójczym i poczekałam na efekt. Nie było jednak żadnego. Kwiaty zostały ale wszystkie liście uschły i wyglądały paskudnie. Kwiat skończył więc na śmietniku.
Zastąpiła ją piękna czerwona pelargonia, która niestety piewszy raz kwitła dosyć krótko. Teraz przeżywa drugą młodość ;) Dzięki niej na nowo odkryłam piękno tych kwiatów :) Mamy więc kolejne doniczki, które tym razem kwitną i kwitną :)No, już prawie nie.

Kwitnąca pelargonia
Niestety na drugiej surfinii, która biła rekordy wielkości i ilości kwiatów, jakieś dwa miesiące temu, podczas wycinania zwiędłych kwiatów, zauważyłam małe zielone robaczki - mszyce. Wkrótce zaczęła zdradzać objawy podobne do pierwszej. Wiedziałam już więc, że nie chodziło o żadnego grzyba.
Usychające liście porażonej surfinii

Ponieważ surfinia rosła nad pomidorami, nie chciałam stosować żadnych chemicznych środków i skierowałam się w stronę metod "domowych". Zastosowałam ponoć najskuteczniejszą metodę - opryski mieszanką wody i mleka. Nie zadziałało wcale, za to balkon w upale pachniał wspaniale :/  Tą samą metodę zastosowałam w stosunku do lubczyku, którego obsiadły czarne mszyce, ale efekt był także zerowy. Robali nie odstraszył nawet zapach turków, który teoretycznie powinien zadziałać.
Miałam jeszcze spróbować oprysku z olejem, ale wiecznie nie było czasu i teraz już nie ma co się wysilać.
W tej chwili surfinia nie wygląda już zbyt pięknie, ale dopóki ma kwiaty jeszcze niech sobie trochę powisi. Spodobała się gołębiom, które bezczelnie zaczęły sobie na niej przysiadać!


Resztki urody porażonej surfinii
Róży się chyba u nas spodobało:) Rośnie pięknie, kwitła już dwa razy  i właśnie kwitnie po raz trzeci. Tym razem aż 3 kwiaty na raz!
Muszę się zastanowić co z nią zrobić zimą. Albo zostawię na balkonie i osłonię donicę styropianem, albo powędruje na klatkę schodową. Chociaż nie wiem czy tam nie będzie jej za ciepło.....

Róża przed ponownym kwitnięciem

Miałam napisać, że jak do tej pory nie zakwitły natomiast ani słoneczniki, ani dalie, ani nasturcje :( Może nie odpowiada im zbyt mało słoneczne stanowisko a może to kilku innych spraw? Słoneczniki wzieły się jednak do roboty i pokazało się kilka kwiatów. Małych ale zawsze.
Po pierwsze, to niestety nasturcje i część słoneczników rosną w jednej donicy. Ale tylko dlatego, że posiałam nasturcje, które bardzo długo [ ponad 2 tyg ] w ogóle nie kiełkowały. Stwierdziłam więc, że nasiona są felerne i nic z nich nie będzie i do tej samej ziemi zasiałam słoneczniki. Jak tylko zaczęły wschodzić, pokazały się też nasturcje. Doczytałam się, że  nie kwitną kiedy są przenawożone. A ja właśnie je dość obficie zasilałam. Mój błąd.....
Obok nich wylądowała donica z kostrzyńskimi daliami. Nie wiem czy to one coś przywlokły ale od nich się zaczęło i były najbardziej porażone. Liście robiły się brązowe z plamkami, robiły się suche i efekcie obumierały. To samo przenosiło się na słoneczniki i nasturcje. Trochę pomogło spryskanie preparatem grzybobójczym, ale i tak wiele liści musiałam usunąć, dalie ściąć całkowicie. Teraz odbijają sobie spokojenie. Chociaż i tak nie mają szans przed mrozami :( Trzeba sprawdzić czy jest sens wnosić je na klatkę schodową.

Porażone liście Dalii
Porażone liście słonecznika i nasturcji
Porażone liście słonecznika

Zdecydowanie najwięcej miejsca tego lata zajmowały na naszym balkonie pomidory. No i już wiem, że nie ma sensu bawić się w takie ilości. Człowiek się narobi przy sianiu, pikowaniu, rozsadzaniu a efekt marny. 2/3 krzaków rozdałąm bo nie było jak się ruszyć na balkonie. Te, które koleżanka wsadziła do ziemi, owocowały całkiem nieźle. Natomiast moje, donicowe, wydały po kilka małych owoców.  Do tego niektóre miały nieciekawe plamy. Z tego co wiem to mogą one świadczyć o wszystkim - zbyt małej ilości wody albo zbyt dużej, braku skłądników odżywczych. W przyszłym sezonie sadzonki kupię gotowe. I to raczej koktajlowe, które nie wymagają tyle miejsca.


Kusi, żeby coś jesiennego przynieść na balkon ale trochę szkoda środków skoro teraz już się z balkonu nie korzysta....parapet zdobi dynia i wrzosiec i tyle chyba musi wystarczyć :) Czas zbierać pomysły na wiosnę :) W głowie juz kilka pomysłów jest - m.in na wiszące truskawki i półkę z europalety.